O ile można by się spodziewać kąśliwych komentarzy dotyczących Światowych Dni Młodzieży ze strony środowisk nieprzyjaznych Kościołowi, o tyle fala krytyki ze strony niektórych katolickich obserwatorów musi dziwić. Dotyczy ona bowiem już nie tylko pojedynczych błędów w samej realizacji tegorocznej odsłony Dni w Lizbonie, ale samej idei zgromadzenia pod szyldem wiary w Chrystusa półtoramilionowej rzeszy młodych ludzi w jednym miejscu. Pogardliwe stwierdzenia, że jest to jedynie rodzaj płytkiego eventu, katolickiego Woodstocku, gdzie elementy wiary są tylko nieistotnym tłem, a sednem jest emocjonalne doświadczenie bycia częścią hałaśliwej i rozedrganej masy, są po prostu nieprawdziwe i dlatego także niesprawiedliwe. Nawet jeśli element emocjonalnego przeżycia wybija się tu na pierwszy plan (nie bez udziału przekazów medialnych!), to taka jest po prostu wiara młodego człowieka. Trudno wymagać, by osoba, która na wszystkich poziomach swojej egzystencji znajduje się jeszcze w procesie dorastania i dojrzewania, była karmiona wycyzelowaną teologią i miała liturgiczne wyrobienie, które nabywa się (i to wcale nie jest reguła!) dopiero po wielu latach. Katechezy, spotkania ewangelizacyjne i modlitewne, a przede wszystkim wspólne adoracje w ciszy, jakie miały miejsce w Lizbonie, nie pozwalają po prostu na powierzchowną krytykę.
Warto w tym kontekście przywołać postać ks. Franciszka Blachnickiego i jego projekt rekolekcji oazowych o charakterze właśnie przeżyciowym, które miały stać się doświadczeniem przebudzenia w wierze. Bez tego kroku młodemu człowiekowi trudno byłoby wejść w żywą relację z Chrystusem i w liturgię Kościoła. Oczywiście, mając świadomość znaczenia tego pierwszego kroku, ks. Blachnicki wielokrotnie podkreślał, że wiara musi dojrzewać, co nie oznaczało pozbycia się czy zmarginalizowania elementu emocjonalnego, ale stanowiło przestrogę przed opieraniem swojej relacji z Bogiem wyłącznie na nim. Postać sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego jest tu o tyle znacząca, że sam pomysł Światowych Dni Młodzieży był – jak powszechnie wiadomo – rezultatem przeżyć, których biskup a później kardynał Karol Wojtyła (i ostatecznie papież Jan Paweł II) doświadczył na dniach wspólnoty Ruchu Światło-Życie. Podobnie jak obecnie na Światowych Dniach Młodzieży, tak i wtedy na oazach rekolekcyjnych i dniach wspólnoty rodziła się i kształtowała wiara wielu młodych ludzi. To że nie wszyscy, a nawet nie większość z ich uczestników zdołała rozwinąć i zachować ją w dorosłym życiu, nie świadczy przeciwko takiej właśnie drodze docierania do młodych serc. Krytyków Światowych Dni Młodzieży można zapytać, jak sobie oni wyobrażają współczesny model duszpasterstwa młodzieży, której świadomość ukształtowana jest w znacznej części przez media społecznościowe i rzeczywistość wirtualną?
Oczywiście, należy także przyznać rację krytykom tam, gdzie faktycznie ją mają. Zupełnym brakiem wyczucia liturgicznego i podstawowego szacunku dla Najświętszego Sakramentu było niewątpliwie przechowywanie konsekrowanych postaci w czasie wielkich Eucharystii tegorocznego spotkania w Lizbonie w pojemnikach przypominających produkty Tupperware i rozdzielanie Komunii św. ze zwyczajnych białych misek. Skoro dało się zaspokoić wszystkie inne potrzeby tak wielkiej rzeszy pielgrzymów, to nie ulega wątpliwości, że brak staranności w zakresie przechowywania konsekrowanych postaci i udzielania Komunii św. trzeba uznać za poważne niedopatrzenie ze strony organizatorów.
Trzeba także uznać krytykę dotyczącą pewnych elementów tematyki tegorocznych Światowych Dni Młodzieży, na co zwracano uwagę jeszcze na długo przed przyjazdem młodzieży do Lizbony. Chodzi o oficjalne zasygnalizowanie przez organizatorów związku między Światowymi Dniami Młodzieży a tzw. Agendą na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030. Ta ostatnia jest proklamowanym przez Organizację Narodów Zjednoczonych programem zmian społecznych na poziomie globalnym. Pomysł ten, który koncentrował się początkowo na kwestiach ochrony środowiska, stał się szybko inicjatywą skupiającą aktywistów dążących do globalnej rewolucji. W Agendzie 2030 jest wiele postulatów nie budzących kontrowersji, a nawet powszechnie uznanych za godne poparcia, chociażby sama idea zrównoważonego rozwoju (sustainable development), zgodnie z którą należy w taki sposób zaspokajać obecne potrzeby ludzkości, by nie pozbawić przyszłych pokoleń możliwości godnego życia. Jednak wśród wyznaczonych 169 celów, jakie mają zostać zrealizowane, są także postulaty powszechnego dostępu do aborcji i antykoncepcji, zawarte w haśle zapewnienia tzw. „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, jak też akceptacja genderowej wizji płci zawarta w powiązaniu Agendy 2030 z tzw. Pekińską Platformą Działania.
Należy oczywiście dostrzec i docenić elementy Agendy, które nie tylko nie sprzeciwiają się katolickiej wizji porządku społecznego, ale były podnoszone przez Magisterium Kościoła jeszcze w epoce okołosoborowej. Owocem długoletniej refleksji całego Kościoła była encyklika papieża Benedykta XVI Caritas in veritate (2009), a przede wszystkim ekologiczna encyklika papieża Franciszka Laudato si (2015). Ta ostatnia jest pełna cytatów z wypowiedzi poprzedników, którzy podkreślali wagę zrównoważonego rozwoju i przestrzegania logiki ekologicznej dla zapewnienia pomyślnej przyszłości całej ludzkości. Wiele z podnoszonych w Agendzie 2030 postulatów nie jest ani nowa, ani też nie została wymyślona na potrzeby tego projektu. Problemem jest jednak ich powiązanie z aktywnością środowisk, dążących do radykalnej rewolucji społecznej na poziomie globalnym. Stąd też jakąkolwiek sugestię, że Stolica Apostolska popiera cele zawarte w Agendzie 2030, bez jednoczesnego jasnego wskazania postulatów, które są diametralnie sprzeczne z katolicką etyką życia osobistego i społecznego oraz z wymogami dobra wspólnego, należy uznać za poważny błąd, nawet jeśli w czasie samego spotkania w Lizbonie poparcie to nie zostało wyrażone.
Zamiast tego należałoby wskazać na katolicką wizję problematyki współpracy międzynarodowej na rzecz ochrony środowiska i sprawiedliwości społecznej. Tym, co charakteryzuje spojrzenie Magisterium Kościoła jest idea tzw. ekologii integralnej. Mimo podobieństw, różni się ona od promowanej przez ONZ agendy w kwestiach zasadniczych, a nie tylko drugorzędnych. Dotyczy bowiem – obok uzasadnionej troski o środowisko – także działania na rzecz ubogich oraz szacunek dla życia każdej ludzkiej istoty. W swojej encyklice Laudato si papież Franciszek zawarł to w słowach: „Jeśli nie uznaje się w samej rzeczywistości znaczenia człowieka ubogiego, ludzkiego embrionu, osoby niepełnosprawnej – by podać tylko kilka przykładów – trudno będzie usłyszeć wołanie samej przyrody” (nr 117).
Ks. Marian Machinek MSF