Swoją bullę ogłaszającą zwyczajny jubileusz roku 2025 papież Franciszek zatytulował Spes non confundit – Nadzieja nie zawodzi. Jest to nawiązanie do słów św. Pawła z Listu do Rzymian 5, 5: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego”. Chociaż papież wskazuje na obecną w sercu każdego człowieka naturalną skłonność do żywienia nadziei rozumianej jako pragnienie dobra i oczekiwanie na jego spełnienie mimo wszelkiej niepewności, to jednak nabiera ona o wiele głębszego znaczenia, gdy rozważa się ją jako jedną z trzech cnót teologalnych. Jak powiada papież, Boska cnota nadziei opiera się na wierze oraz na tej miłości, której źródłem jest otwarte na krzyżu Serce Jezusa i nią się karmi. Dlatego właśnie nie ustępuje ona w obliczu trudności.
Papież Franciszek jest świadom współczesnych zagrożeń, które odbierają ludziom nadzieję lub ją zaciemniają. Są wśród nich przede wszystkim wojny czy spadające wskaźniki dzietności. Są to znaki czasu, które jednak mogą zostać przekształcone w znaki nadziei, jeśli się dostrzeże w nich tęsknotę ludzkiego serca za zbawczą obecnością Boga. Franciszek sugeruje rodzaj społecznego przymierza na rzecz nadziei, by możliwe było stworzenie odpowiedniej dla człowieka przestrzeni, w której mógłby on realizować swoje potrzeby. Jak pisze Franciszek, „istota ludzka, stworzona na obraz i podobieństwo Boga (por Rdz 1, 26), nie może zadowolić się przetrwaniem lub wegetacją, dostosowaniem się do teraźniejszości, pozwalając zadowolić się jedynie rzeczywistością materialną. To zamyka w indywidualizmie i niszczy nadzieję, rodząc smutek, który zagnieżdża się w sercu, czyniąc ludzi zgorzkniałymi i niecierpliwymi” (nr 9).
Jednak właśnie niesprawiedliwa regulacja dostępu do dóbr materialnych, szczególnie tych podstawowych, może sprawić, że w niektórych częściach globu ta szeroka perspektywa rozwoju nie będzie możliwa do zrealizowania, jeżeli nie będzie zgody na umorzenie długów tych krajów, które nigdy nie będą w stanie ich spłacić. Wprawdzie dotrzymywanie umów i szacunek dla własności prywatnej należą do podstawowych zasad katolickiej nauki społecznej, ale niesprawiedliwe struktury ekonomiczne, w ramach których mimo częściowej spłaty dług nieustannie rośnie, sprawiają, że konieczne jest sięgnięcie do jeszcze bardziej podstawowej zasady, według której „dobra ziemi nie są przeznaczone dla nielicznych uprzywilejowanych, lecz dla wszystkich” (nr 16).
Ten postulat nie jest nowy. Podnosili go wielokrotnie poprzednicy obecnego papieża. Jan Paweł II w swojej społecznej encyklice Centessimus annus (1991) podkreślał wprawdzie słuszność zasady spłacania długów, jednak wskazywał także na konieczność interpretowania jej w szerszym kontekście: „Nie można wymagać, by zaciągnięte długi były spłacane za cenę zbyt dotkliwych wyrzeczeń. W takich sytuacjach należy poszukiwać sposobów – i to w niektórych przypadkach już się czyni – zmniejszenia, odroczenia czy nawet umorzenia długu, zgodnie z podstawowym prawem narodów do istnienia i postępu” (CA nr 35). Także Benedykt XVI apelował o to w Liście do niemieckiej kanclerz, Angeli Merkel z racji szczytu najbardziej rozwiniętych państwa świata (G 8), który odbył się w 2007 roku w Niemczech: „Należy również poczynić ustalenia dotyczące szybkiego, całkowitego i bezwarunkowego anulowania zadłużenia zagranicznego głęboko zadłużonych krajów ubogich i krajów najsłabiej rozwiniętych. Należy również podjąć środki w celu zapewnienia, że kraje te nie znajdą się ponownie w sytuacji niewypłacalności”.
Apele te nie są jakimiś utopijnymi postulatami Kościoła, ale są mocno osadzone w tradycji biblijnej. Stary Testament zawiera wprawdzie wiele szczegółowych przepisów kultycznych, które w świetle Ewangelii straciły już swoje znaczenie, jednak pokazuje także kluczowe elementy ładu społecznego, bez których nie da się zbudować sprawiedliwego społeczeństwa. Należy do nich także coś w rodzaju „resetu” dotyczącego własności. Zgodnie z Księgą Powtórzonego Prawa w każdym siódmym roku (tzw. roku szabatowym) należało umorzyć zaciągnięte długi, aby ci, którzy w nie popadli, mieli szansę zbudować swoją egzystencję od nowa. Co więcej, jeśli jakiś Izraelita z jakichkolwiek powodów był zmuszony zaprzedać siebie samego w niewolę, to w roku szabatowym nie tylko musiał być uwolniony, ale jego właściciel był zobowiązany nie odprawić go z pustymi rękoma, ale zaopatrzyć w to, co niezbędne. Chodziło o to, by nowy początek znowu nie rozpoczął się od długów i nędzy (Pwt 15).
Takie podejście wynikało z głęboko ludzkiego doświadczenia, że nawet najbardziej sprawiedliwy system społeczny nie jest w stanie zabezpieczyć wszystkich przed niespodziewanymi wydarzeniami losowymi, błędnymi decyzjami ekonomicznymi czy też naiwnością wobec nieuczciwych ofert, które mogą zapoczątkować kaskadę wydarzeń, skutkujących długami i nędzą. W takim wypadku sztywne trzymanie się reguł polityczno-ekonomicznych może tylko sprawić, że bogaci będę pomnażać swoje bogactwo, podczas gdy biedni będą skazani na coraz większą biedę. Ostatecznie ich nędza będzie negatywnie wpływać na całe życie społeczne i będzie od wewnątrz niszczyć każdą zdrową ekonomię. Do tej dawnej, a przecież ciągle niezwykle aktualnej nauki biblijnej warto powracać zawsze wtedy, gdy ogłoszony zostaje jubileusz, aby ziemskie troski nie zaciemniały uwielbienia, jakie należy się Temu, który powołuje każdego pojedynczego człowieka do wspólnoty z Sobą i wlewa w jego serce niezawodną nadzieję.
Ks. Marian Machinek MSF