Jeszcze o szczepionkach

Sporą dyskusję medialną i niepokój wielu wierzących katolików wzbudziło najnowsze oświadczenie przewodniczącego Zespołu ds. Bioetyki Konferencji Episkopatu Polski, bp. prof. Józefa Wróbla z 14 kwietnia 2021 r. dotyczące szczepionek. Wypowiedź ta może być potraktowana jako dopowiedzenie do stanowiska członków tego zespołu z 23 grudnia 2020 r. W najnowszym oświadczeniu wskazuje się na różnicę między różnymi rodzajami szczepionek, jeśli chodzi o ich związek z liniami komórkowymi pochodzącymi z ludzkich płodów poddanych aborcji w latach sześćdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. O ile w szczepionkach firm Pfizer i Moderna linie te były wykorzystywane jedynie do testowania wpływu na ludzką tkankę, to w szczepionkach wyprodukowanych przez firmy AstraZeneca oraz Johnson & Johnson linie te stanowią niezbędne ogniwo technologii wytwarzania. W szczepionkach tych nie znajdują się wprawdzie żadne komórki pochodzące z tych linii, jednak zostały one użyte do namnażania zmodyfikowanego adenowirusa, który jest nośnikiem genów replikujących fragmenty wirusa SARSCoV2 (białko kolca), a te ostatecznie wywołują odpowiedź immunologiczną organizmu.

Zastrzeżenia moralne wobec tych dwóch ostatnich szczepionek są zatem poważniejsze. Stąd, jeżeli istnieje wybór, wierzący katolik powinien, jak sugeruje oświadczenie, wybierać inne szczepionki. Mimo tego jednak, w sytuacji gdy okoliczności, np. obowiązki związane z dobrem wspólnym (np. liczne kontakty z innymi ludźmi) skłaniają do poddania się szczepieniu, a nie ma możliwości wyboru, może on także sięgnąć po preparaty, które budzą poważniejsze zastrzeżenia moralne.

Jak wskazuje wiele głosów krytycznych, nowe oświadczenie przewodniczącego Zespołu ds. Bioetyki KEP, opublikowane w takiej właśnie formie, wywołało efekt dokładnie odwrotny do zamierzonego. Po tym, jak bp Wróbel, komentując krytyczne reakcje, pokreślił, że nie miał zamiaru zniechęcać do szczepień, w dyskusji publicznej pojawiło się pytanie, któremu warto się bliżej przyjrzeć, gdyż właśnie ono zdaje się stanowić samo sedno problemu: Skoro ostatecznie samo zaszczepienie się nie jest naganne z moralnego punktu widzenia, to po co wierzący katolik miałby w ogóle interesować się pochodzeniem i rozróżnianiem szczepionek? Czy nadzieje, że szczepienia mogą efektywnie przyczynić się do wygaśnięcia pandemii oraz zmniejszyć ryzyko transmisji wirusa, a przez to – przynajmniej w jakimś stopniu – ochronić zarówno przyjmującego szczepionkę, jak i jego otoczenie, już same w sobie nie usprawiedliwiają przyjęcia jakiejkolwiek szczepionki, niezależnie od tego. jak byłaby wytworzona? Z punktu widzenia teologii moralnej odpowiedź może być tylko jedna: Nie! Nie, bo nawet najbardziej szczytny cel nie usprawiedliwia sam z siebie moralnie złych środków. Owszem, pragnienie ochrony zdrowia swojego i innych i działanie na rzecz wygaśnięcia pandemii są bardzo istotnymi aspektami i muszą być brane pod uwagę, ale tak samo istotne jest pytanie o to, jakim kosztem chcemy osiągnąć niewątpliwie dobre cele?

Podniesione w oświadczeniu bp. Wróbla zastrzeżenia nie dotyczą jedynie obecnej sytuacji szczepień. Prawdziwym problemem są tu bowiem nie tyle same szczepionki, ile towarzyszące ich producentom i propagatorom przekonanie, że dobry cel może unieważnić wszelkie zastrzeżenia moralne związane ze środkami, jakimi się człowiek posługuje. Przyczyną sięgania przez producentów wielu szczepionek (jak się okazuje nie tylko tych przeciw COVID 19; używa się ich także w ramach wielu projektów badawczych) po linie komórkowe pochodzące z aborcji, jest to, że są one szeroko dostępne, sprawdzone, i zaaprobowane przez rożne instancje kontrolne. Linie te są używane właśnie dlatego, że naukowcy potrzebują materiału jak najbardziej efektywnego i wydajnego, a młode komórki ludzkie spełniają te wymagania w optymalny sposób. Jednak, jak się okazuje, wytworzenie wydajnych i stabilnych linii komórkowych wcale nie musi się wiązać z aborcją. Podstawowe pytanie brzmi więc następująco: W jaki sposób można skłonić firmy odpowiedzialne za dystrybucję tego rodzaju materiału komórkowego, ośrodki z niego korzystające i odpowiedzialnych za politykę zdrowotną, by została stworzona alternatywa, która nie będzie budziła zastrzeżeń etycznych? Jak w wielu innych dziedzinach współczesnego życia, jedną z najbardziej skutecznych dróg są wybory konsumenckie tych, którzy korzystają z efektów badań naukowych, czyli świadome decyzje preferencyjne promujące produkty nie budzące wątpliwości moralnych.

We wspomnianym powyżej stanowisku Bp. Wrobel wskazuje na moralny obowiązek przyjmujących szczepionkę wytworzoną w sposób budzący moralne zastrzeżenia, by manifestowały „swój stanowczy sprzeciw wobec wykorzystania materiału biologicznego mającego niemoralną genezę w produkcji tej szczepionki, aby nie zostały uznane za popierające w sposób pośredni aborcję”. Nie ulega wątpliwości, że jednym z powodów, dla których świat przyjmuje coraz bardziej nieewangeliczny kształt jest pasywność wierzących w Chrystusa. Wielu z nich traktuje kierunek przemian, jakie się dokonują, z taką samą rezygnacją, z jaką traktuje się pogodę: gdy leje, to nie wypada protestować, bo i tak nie da się nic zrobić. Jest to błąd, który ma swoje poważne konsekwencje. Właśnie wybory konsumenckie stanowią niezwykle czytelną manifestację postawy wierzącego katolika. Owszem, w wielu sytuacjach wybór może być mocno ograniczony, jednak w szeregu innych istnieje i może stać się wkładem w kształtowanie życia społecznego w taki sposób, aby wierzący nie musieli być konfrontowani na poziomie systemowym z takimi dylematami moralnymi, jak ten związany ze szczepionkami. Gdyby katolicy jednoznacznie opowiedzieli się za nie budzącymi moralnych wątpliwości szczepionkami, byłby to czytelny sygnał na przyszłość dla producentów środków leczniczych i politycznych decydentów.

Ks. Marian Machinek MSF