Kiedy patrzy się na ostatnie kilkanaście miesięcy nie tylko z perspektywy indywidualnej, ale także z perspektywy wspólnoty Kościoła, to trzeba stwierdzić, że jednym z bolesnych skutków pandemii jest znaczny spadek tzw. dominicantes, czyli osób regularnie uczęszczających na Mszę św. niedzielną. Trudno się zatem dziwić, że pasterze Kościoła zwrócili uwagę na tę sprawę. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, Arcybiskup Stanisław Gądecki, wezwał duszpasterzy do intensywnej troski o to, by wierni na nowo powrócili do zwyczaju uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii, natomiast decyzją Konferencji Episkopatu Polski z dniem 20 czerwca 2021 r. zostały we wszystkich diecezjach w Polsce jednocześnie zniesione dyspensy od uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii, udzielone wiernym na czas pandemii.
Katolicy przez wieki cenili sobie niedzielną Eucharystię w szczególny sposób. Owszem, stanowiła ona centralny element tradycji, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ale była także niezwykle cennym skarbem, za wierność któremu wielu nie wahało się cierpieć, a niektórzy byli nawet gotowi oddać życie. W soborowej konstytucji o liturgii Sacrosanctum concilium określono liturgię, szczególnie Eucharystię, jako szczyt, do którego zmierza cała działalność Kościoła i zarazem źródło, z którego wypływa jego moc (SC 10). Bez niedzielnej Eucharystii i zgromadzonej w świątyni w Dzień Pański wspólnoty, w której pod przewodnictwem wyświęconego kapłana celebrowana jest Eucharystia, życie religijne albo się wyradza w jakąś roszczeniową formę duchowości indywidualistycznej, albo zamiera zupełnie i szybko jest zastępowane przez różne formy aktywności kulturowej, dające iluzję poważnego życia duchowego. Stąd też Kodeks Prawa Kanonicznego podkreśla obowiązek każdego dorosłego katolika, by w niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy św. Niedzielna Eucharystia zawsze byłą i pozostaje nadal kluczowym elementem katolickiej tożsamości. Sprawa wydaje się więc oczywista i nie wymagająca wyjaśnienia.
Mimo to wezwanie arcybiskupa Gądeckiego do powrotu do kościołów zostało ostro skrytykowane. Przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Polski zarzucono, że dba jedynie o interes instytucji, a rozmija się z potrzebami wiernych; że stara się utrzymać status quo, zamiast rozpocząć na nowo w zupełnie inny sposób; że pokazał oblicze odrealnionego Episkopatu, który w posłusznym uczęszczaniu na niedzielną Eucharystię widzi jedyną miarę kondycji Kościoła w Polsce. Jeden z prominentnych kaznodziejów internetowych, o. Adam Szustak, okazał swoje oburzenie w tej kwestii w szczególnie wyakcentowany sposób, nie stroniąc od nonszalancji i – delikatnie mówiąc – dosyć pospolitego języka.
Gdyby bardzo chciało się widzieć w tej krytyce jakieś ziarno prawdy, można by stwierdzić, że praktyka niedzielnej Eucharystii jest w pełni owocna jedynie dla kogoś, kto żyje wiarą na co dzień, kto – mówiąc żargonem medialnych kaznodziejów – jest już zewangelizowany i wybrał Chrystusa jako swojego osobistego Zbawcę i Pana. W przeciwnym razie staje się mniej czy bardziej uświadomionym rytuałem. Trudno zaprzeczyć, że dotychczas „chodzenie do kościoła” było wprawdzie u wielu wiernych odziedziczonym zwyczajem, jednak nie stało się potrzebą serca. Czas pandemii boleśnie ujawnił tą powierzchowną motywację. Dla myślących w ten sposób już nie wielkie supermarkety, publiczna komunikacją, miejsca rozrywki i prywatne imprezy, ale właśnie kościoły stały się miejscami szczególnie niebezpiecznymi, w których człowiek z bardzo dużym prawdopodobieństwem może zarazić się koronawirusem.
Czy jednak krytykowania wezwania do powrotu do kościołów jest właściwą drogą? Zniechęcanie wierzących do niedzielnej Eucharystii jest w praktyce odcinaniem ich od źródła duchowej mocy. Nawet jeżeli są to ludzie, którzy uczęszczali na Mszę św. jedynie z tradycji, to przecież słowo Boże, słuchane co tydzień, może kiedyś trafić do ich serc i umysłów. Wielu z nich nie daje sobie żadnej innej okazji, by słowo Boże mogło pojawić się w ich świadomości. Jeżeli się bagatelizuje wezwanie do odnowienia zwyczaju uczęszczania na niedzielną Eucharystię, to co daje się im w zamian? Gdzie ludzie o być może powierzchownej i nieugruntowanej wierze mają usłyszeć Boże słowo? Czy w miejsce niedzielnego zgromadzenia liturgicznego mają raczej codziennie odwiedzać internetowe kapliczki swoich ulubionych kaznodziejów, którzy informują ich, co akurat zjedli i wypili, dlaczego czują się dobrze lub kiepsko i że właśnie zatankowali samochód?
Dla wielu ta krytyka wezwania biskupów do powrotu do kościołów będzie jednoznaczna z bagatelizowaniem niedzielnej Eucharystii i dlatego jest ona fatalnym błędem. Oczywiście wraz ze skierowanym do wiernych wezwaniem do powrotu do niedzielnej Eucharystii, trzeba skierować apel także do kapłanów, by niedzielna Eucharystia zawsze była starannie przygotowana i ze czcią odprawiana. Wierni mają nie tylko obowiązek przychodzenia na niedzielną Eucharystię, ale też niezbywalne prawo do świętowania jej w czystym i zadbanym kościele. Mają też prawo do godnej atmosfery celebracji, ale przede wszystkim mają prawo do starannie przeczytanego i wyłożonego słowa Bożego. I nie chodzi tu wcale o uczone homilie, ale o refleksję zrodzoną z dokonanej przez celebransa uważnej lektury i przemodlenia słowa Bożego. To o wiele ważniejsze, niż udziwnianie liturgii elementami własnego pomysłu. Ostatecznie więc może ta ostra kontrowersja przyczyni się do większego docenienia tego daru i przywileju, jakim jest uczestniczenie w niedzielnej Eucharystii – już nie wirtualnie, ale osobiście?
Ks. Marian Machinek MSF