W listopadzie 2021 podano do wiadomości publicznej przygotowane przez Komisję Europejską wewnętrzne wytyczne, jak to określono, „komunikacji inkluzywnej”. Dotyczą one m.in. zwrotów używanych dotychczas powszechnie w relacjach międzyosobowych. Jak twierdzą ich autorzy, nie powinno się zakładać, że wszyscy ludzie identyfikują się z własną płcią biologiczną. Dlatego za obraźliwe może być uznane mówienie o „oby płciach”, ale także używanie w wystąpieniach publicznych frazy „panie i panowie”. Może to sprawiać, że osoby interpłciowe oraz określające siebie same jako queer stają się w przestrzeni publicznej poniekąd niewidzialne. Za obraźliwe może być uznane także np. określenie homoseksualista. W oficjalnych formularzach powinna zostać dodana dodatkowa rubryka dla tych, którzy nie mieszczą się w kategoriach płci męskiej czy żeńskiej. W przypadku nagłówków oficjalnych pism, gdy nie ma pewności co do tożsamości płciowej adresata, należy – obok form Mr (mister – pan) oraz Ms (miss – pani) – używać skrótu Mx. Aby nie dyskryminować imigrantów i osób bez przynależności państwowej, powinno się unikać słowa „obywatel”. Nie należy także używać określeń typowych dla danej religii. Należą do nich np. takie zestawienia imion jak „Maria i Jan”, które powinny zostać zastąpione imionami „Malika i Juliusz”. W odniesieniu do świąt chrześcijańskich dokument proponuje zamianę wyrażenia „Boże Narodzenie” na „okres świąteczny”.
Dla przeciętnego mieszkańca Europy brzmi to nie tylko kuriozalnie, ale wręcz kabaretowo, gdyż oznacza udziwnienie i wykrzywienie intuicyjnego języka, jakim ludzie posługują się od niepamiętnych czasów. Intuicje te nigdy nie miały na celu niczyjej dyskryminacji, ale dotyczyły podstawowego zwyczaju zwracania się do ludzi zgodnie z ich płcią biologiczną, a więc taką, jaka jest widoczna dla zewnętrznego obserwatora, a także odzwierciedlały dawne tradycje i zwyczaje związane z europejską kulturą. Trudno się więc dziwić, że wytyczne dotyczące komunikacji inkluzywnej spotkały się z ostrą krytyką. W odpowiedzi na nią unijna komisarz ds. równości, Helena Dalli. poinformowała o wycofaniu projektu do dalszego dopracowania.
Operacje na żywym języku są coraz częściej w ostatnich dziesięcioleciach lansowane przez europejskie i światowe elity. Do tych prób wymuszania zmian w obszarze codziennej komunikacji dobrze pasuje określenie „nowomowa”. Pojęcie to spopularyzował George Orwell w swojej opublikowanej w 1949 r. dystopii zatytułowanej Rok 1984. Dokonywanie zmian w zakresie języka stanowiło w jego wizji narzędzie umożliwiające zarządzanie świadomością ludzi w ramach totalitarnie zorganizowanego społeczeństwa. Zabieg ten polegał na eliminacji dotychczasowych, spontanicznych pojęć, opisujących rzeczywistość i opartych na intuicji członków społeczeństwa oraz wprowadzanie nowych, które już nie są pojęciami opisującymi rzeczywistość, ale mającymi ją dopiero wykreować, zgodnie z wyobrażeniami rządzących. Ostatecznym celem tych zabiegów było osiągnięcie takiego stanu, w którym nikt nie będzie mógł nawet pomyśleć o czymś, czego nie akceptują rządzący, bo nie będzie pojęć, które by to opisywały. Jednocześnie używanie nowych pojęć będzie równoznaczne z aktem zgody na nową, wykreowaną przez system rzeczywistość.
Symptomatyczne są obszary, których dotyczą zmiany językowe przedstawione w unijnych wytycznych „komunikacji inkluzywnej”. Z jednej strony dotyczą one genderowej wizji płci, a więc ideologii, która od kilku dziesięcioleci jest intensywnie promowana nie tylko przez wiele środowisk akademickich i lewicujących organizacji pozarządowych, ale także przez ponadnarodowe i globalne instytucje, takie jak właśnie Unia Europejska czy też ONZ. Z drugiej strony zmiany mają uderzać w dawne chrześcijańskie tradycje, nazwy własne i święta, będące częścią samoświadomości i kultury wielu narodów. Uzasadnienie, że ich podtrzymywanie w przestrzeni publicznej może być uznane za obraźliwe i dyskryminujące przez inaczej wierzących, jest zupełnie pozbawione sensu. Obawa o dyskryminację nie jest przecież w ogóle wyrażane przez inaczej wierzących, ale pochodzi ze strony współczesnych ateistów, którzy zamierzają wyrugować wszelkie elementy religijne z przestrzeni publicznej i zepchnąć je do obszaru prywatnego.
W tle tych zabiegów można dostrzec charakterystyczne dla myśli postmodernistycznej przekonanie, że struktury i mentalność społeczna nie mają nic wspólnego z jakkolwiek rozumianą ludzką naturą, a są jedynie produktem dominującej narracji w przestrzeni publicznej. Jak się twierdzi, jeżeli tylko wystarczająco często i wystarczająco długo będzie się pojawiała w przestrzeni publicznej inna od dotychczasowej narracja, zmienią się także struktury społeczne i mentalność. Jeżeli jednak ani ludzka natura, ani wielowiekowa tradycja nie mają stanowić punktu odniesienia, to może nim być jedynie autorytet. W tym przypadku jest to samozwańczy autorytet elit, które zdają się zakładać, że lepiej niż szerokie rzesze społeczne wiedzą, jak ma być zorganizowane społeczeństwo i próbują wymusić realizację tej swojej wizji za pomocą operacji na żywym języku. Efektem może być tylko wykrzywienie komunikacji społecznej, której formy staną się po prostu coraz bardziej sztuczne i dziwaczne.
Projekt unijnej nowomowy został ostro skrytykowany także przez papieża Franciszka. Papież użył przy tym określenia tego zamierzenia, które bardzo dobrze oddaje jego istotę: „Laicyzm rozpuszczony w wodzie destylowanej”.
Ks. Marian Machinek MSF