Dziedzictwo Benedykta

Ostatni dzień roku 2022 był jednocześnie ostatnim dniem życia Josepha Ratzingera, który jako papież Benedykt XVI kierował Kościołem po śmierci Jana Pawła II. Po swojej renuncjacji (tak prawo kanoniczne określa zrzeczenie się urzędu przez papieża), Benedykt XVI przeżył jeszcze ponad dziewięć lat w wybranym przez siebie odosobnieniu i jako papież – emeryt modlił się w intencji Kościoła. Zakończyło się długie i niezwykle bogate życie, pełne dramatów i napięć, ale także momentów wielkich i podniosłych. Chociaż w porównaniu do niemalże dwudziestu siedmiu lat życia swego poprzednika na Stolicy Piotrowej, ośmioletni pontyfikat Benedykta trzeba uznać za krótki, to jednak dla Kościoła katolickiego był to pontyfikat niezwykle istotny.

Także dlatego, że na przełomie II i III tysiąclecia Łodzi Piotrowej przyszło żeglować po niezwykle niespokojnych i wzburzonych wodach. Spłycenie wiary kilku generacji wiernych, a szczególnie ujawnienie skandali z udziałem duchownych, ale także postępująca fala laicyzacji i wzmożona aktywność środowisk antykatolickich, przybierająca postać kampanii medialnych oraz programów politycznych i społeczno-kulturowych, w stosunkowo krótkim czasie zmieniły nastawienie do wiary i Kościoła w wielu społeczeństwach, uchodzących do tej pory za katolickie.

Josephowi Ratzingerowi dane było żyć w czasach pod wieloma względami przełomowych. Lata powojenne były nie tylko czasem odbudowy gospodarczej i postępującej integracji Europy, ale także czasem głębokich zmian społeczno-kulturowych, których dramatyczną ikoną była rewolucja obyczajowa roku 1968. Była to także epoka rosnącej siły mediów, które jako „czwarta władza” zaczęły coraz bardziej wpływać na mentalność i kulturę, a także w coraz większym stopniu na politykę. Centralne znaczenie dla Kościoła miało wydarzenie Soboru Watykańskiego II i dramatyczne lata posoborowe. Ratzinger nie był jedynie biernym obserwatorem tych wydarzeń, ale kimś kto z pasją i właściwym sobie przenikliwym i głębokim słowem starał się je aktywnie kształtować.

Z perspektywy zakończonego życia tego niezwykłego człowieka można zapytać, co pozostanie po Benedykcie XVI? W opinii wielu wierzących, także piszącego te słowa, Joseph Ratzinger/Benedykt XVI był bez wątpienia człowiekiem świętym. Jego życie było bogobojne i po prostu piękne. Tym jednak, co szczególnie fascynowało ludzi, którzy obserwowali jego życie i działalność, była jego zintegrowana osobowość, ta zadziwiająca zdolność łączenia w jedną harmonijną całość szerokiej wiedzy akademickiej z zakresu nie tylko teologii, ale także filozofii, socjologii i religioznawstwa, z życiową mądrością, osobistą prostolinijnością i skromnością, życzliwością dla otoczenia oraz prostą, dziecięcą niemal wiarą. Właśnie ta udana życiowa synteza była tym, co przyciągało do jego osoby i skłaniało do słuchania z uwagą jego wypowiedzi. Ratzinger potrafił w różnych, często dramatycznych okolicznościach, pozostać wiernym sobie w tym znaczeniu, że umiał wytrwale poszukiwać prawdy, a gdy się o niej przekonywał, przyjmował ją z jednoznacznością i pokorą. Żyjąc w czasach postępującego relatywizmu, w czasach w których dotychczasowe pewniki pękały jak bańki mydlane, Joseph Ratzinger potrafił zachować wewnętrzną spójność i katolicką wiarę. Swoim krytykom, którzy zarzucali mu, że po Soborze Watykańskim II z teologa postępowego stal się zagorzałym konserwatystą, odpowiadał, że nie zmienił swoich poglądów, pozostając wiernym dokumentom soborowym, do których sformułowania i uchwalenia zresztą sam się walnie przyczynił. Tym, co się zmieniło, dodawał, było nastawienie wielkiej części społeczeństw zachodnich i wielu zachodnich teologów, którzy w imię jakiegoś wyimaginowanego „ducha soboru”, całkowicie odeszli od jego litery.

Niedługo po śmierci Benedykta XVI ujawniono jego testament duchowy. Jest to wzruszający dokument, w którym raz jeszcze dostrzec można najlepsze cechy jego nieprzeciętnego intelektu: jasność sformułowań, przenikliwość analiz oraz serdeczną, prostą wiarę. Zmarły papież z iście pasterską żarliwością zaprasza w nim do jednoznacznego wyboru Chrystusa. Stwierdza, że wielokrotnie doświadczał tego, jak przeciwne wierze tezy, które były prezentowane niemalże z roszczeniem nieomylności, okazywały się jedynie pseudonaukowymi hipotezami. Syntezą całego nauczania papieża Benedykta XVI i jego ostatnim, pożegnalnym słowem, pozostanie to proste wezwanie z jego duchowego testamentu: „Stójcie mocno w wierze! Nie dajcie się zwieść!”

Ks. Marian Machinek MSF