Kościół – krajobraz po COVIDzie

Oficjalnie jeszcze nie ogłoszono końca pandemii i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało to nastąpić. Pojawiła się jednak pewna stabilizacja, pewna nowa równowaga, związana po prostu z przyzwyczajeniem społeczeństw do tej niecodziennej sytuacji. Stąd można pokusić się o wstępną analizę wpływu pandemii na życie i kondycję Kościoła. Nie chodzi oczywiście o jakąś analizę szczegółową i dogłębną, ale o garść obserwacji dotyczących pewnych aspektów tego wyzwania, przed jakim stanął Kościół.

Oficjalnie jeszcze nie ogłoszono końca pandemii i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało to nastąpić. Pojawiła się jednak pewna stabilizacja, pewna nowa równowaga, związana po prostu z przyzwyczajeniem społeczeństw do tej niecodziennej sytuacji. Stąd można pokusić się o wstępną analizę wpływu pandemii na życie i kondycję Kościoła. Nie chodzi oczywiście o jakąś analizę szczegółową i dogłębną, ale o garść obserwacji dotyczących pewnych aspektów tego wyzwania, przed jakim stanął Kościół.

Globalnie rzecz biorąc, Kościół okazał się być wspólnotą nie tylko ludzi wierzących, ale także lojalnych obywateli, którzy podporządkowali się zarządzeniom sanitarnym. Kompletne zaskoczenie nową sytuacją, szybkość rozwoju wydarzeń oraz dramatyczne doniesienia i obrazy z północnych Włoch, gdzie w pierwszej fazie pandemii zmarło wiele osób, sprawiły, że wierzący zasadniczo nie kontestowali zarządzeń władz cywilnych. Podporządkowali się im także biskupi i księża, wydając odpowiednie wytyczne i przestrzegając ich w duszpasterstwie. Ta generalna ocena musi oczywiście uwzględniać różnice między sytuacją poszczególnych krajów. W wielu krajach obostrzenia dotyczące celebracji kościelnych były porównywalne z obostrzeniami dotyczącymi innych miejsc publicznych spotkań. Ale były też kraje, w których skala ograniczeń dotyczących aktywności Kościoła była znacznie szersza i trwała znacznie dłużej, niż obostrzenia, które dotyczyły sklepów, restauracji, fitness klubów, kin, teatrów i podobnych miejsc publicznych zgromadzeń. Okazuje się, że w niektórych regionach świata (np. w niektórych częściach Australii) do dzisiaj zakazane jest celebrowanie Eucharystii, chociaż inne miejsca użyteczności publicznej – przynajmniej do jakiegoś stopnia – zostały już dawno ponownie otwarte. Porównując sytuację Kościoła w różnych częściach świata, trzeba stwierdzić, że chociaż teza o celowym wywołaniu pandemii przez jakieś siły pragnące przejąć kontrolę nad światem, wydaje się typową teorią spiskową, to jednak nie ulega wątpliwości, że sytuacja ta została wykorzystana przez niektóre rządy do ograniczenia działalności duszpasterskiej Kościoła.

Trzeba przyznać, że dla wielu głęboko wierzących katolików wielotygodniowy post eucharystyczny, smutne świętowanie Paschy przed telewizorem albo też spowodowana środkami ostrożności zmiana przyzwyczajeń w zakresie sposobu przyjmowania Eucharystii, stanowiły nie lada wezwanie. Wymusiły w pewnym sensie pogłębioną refleksję nad tym, co w praktykowaniu wiary jest najważniejsze, a co drugorzędne. Jednak cierpienie wywołane pandemicznymi ograniczeniami nie okazuje się być z perspektywy czasu największym problemem. Gdyby obostrzenia sanitarne jako takie miały zniszczyć wiarę katolików, trzeba byłoby stwierdzić, że nie była ona nigdy zbyt głęboka.

Tym, co wydaje się być daleko większym wyzwaniem, jest pogłębienie rozłamu w łonie wspólnoty katolickiej, widoczne także tu i ówdzie w Polsce. Czas pandemii okazał się czasem wzmożonej aktywności w Internecie, zarówno osób, które umieszczały w nim różne materiały, jak i tych, które z nich korzystały. Obok wielu interesujących i wartościowych treści religijnych można było zaobserwować zalew wypowiedzi różnych internetowych kaznodziejów, analityków i samozwańczych autorytetów, którzy nie wahali się oskarżać Kościół o porzucenie wiary, zbytnią uległość wobec władzy, a nawet o sprzyjanie rzekomo świętokradczym praktykom w zakresie Eucharystii. Jak twierdzą internetowi „teologowie”, poddanie się przez biskupów państwowym obostrzeniom było jednoznaczne z aktem niewiary wiary w moc Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Przy okazji pandemicznego zamętu wiele głosów, które wcześniej były jednoznacznie rozpoznawane jako niekatolickie (np. te ze środowiska lefebrystowskiego), zyskało status proroków broniących ortodoksyjnej wiary, natomiast szereg wypowiedzi biskupów, będących prawowitymi pasterzami diecezji, było przyjmowanych z wielką nieufnością.

Najważniejszym zadaniem Kościoła w obecnej sytuacji, która jest jeszcze daleka od normalności, wydaje się więc być usilna próba odzyskania jedności. Nie może przy tym chodzić jedynie o jedność formalną, zewnętrzną, gdyż prawdziwa jedność nie powstaje przez dyscyplinowanie członków wspólnoty. Powstaje ona przez pogłębienie wiary i wynikających z niej konsekwencji dla codziennego życia. Szczególnie chodzi o katolicką naukę o Eucharystii, jak też o katolickie stanowisko dotyczące współdziałania Kościoła z władzą świecką. Jak w wielu kryzysowych sytuacjach, odpowiedź Kościoła nie może się sprowadzać do narzekania lub też nawoływania do jedności, ale musi się skoncentrować na pogłębionej ewangelizacji, by wierzący mogli na nowo uświadomić sobie konkretne implikacje wynikające z ich katolickiej wiary.

                                                                                         Marian Machinek MSF