Różaniec – klepanie paciorków?

Dla wielu katolików październikowe wieczory od razu kojarzą się z odmawianiem różańca. Ta stara tradycja ma zapewne tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ci ostatni widzą w niej wyraz bezmyślnej pobożności, której celem jest długie i często bezrefleksyjne recytowanie słów. Ma to być rzekomo wyraz ludowej pobożności, odpowiedniej dla ludzi niewykształconych. Taka forma modlitwy bywa kontrastowana z modlitwą spontaniczną, zwracaniem się do Boga „własnymi słowami”, która miałaby świadczyć o dojrzałości wiary i była formą stawanie przed Bogiem ze świadomością własnej wartości. Cóż, kiedy podział na zwolenników i przeciwników modlitwy różańcowej wcale nie pokrywa się z podziałem na świadomych i wykształconych z jednej oraz prostych i niewykształconych z drugiej strony. Różaniec towarzyszył od zawsze ludziom różnych stanów i zawodów, świeckim i duchownym, żonatym i samotnym, dorosłym i dzieciom, zarówno zwykłym robotnikom, jak i profesorom uniwersyteckim.

W różańcu zbiegają się doświadczenie religijne wierzących w Boga, które sięgają nawet poza granice chrześcijańskiej wiary. Powtarzanie świętych wersów nie jest tu celem samym w sobie, nie jest nim też uważne śledzenie każdego wypowiadanego słowa. Chociaż ważny jest rytm modlitwy, to również on jest jedynie środkiem do celu, jakim jest rozważanie. Różaniec to modlitwa medytacyjna. Powtarzane słowa wytwarzają we wnętrzu modlącej się osoby prawdziwą przestrzeń spotkania z Bogiem. Ta przestrzeń w przypadku różańca nie jest pusta. Jest wypełniana rozważaniem dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa. Dlatego na początku każdej dziesiątki podaje się treść kolejnej „tajemnicy”, czyli pewnego aspektu życia Chrystusa lub Maryi, która w szczególny sposób jest związana z dziełem Odkupienia. Modlący się przywołuje po prostu biblijne wydarzenie lub tajemnice wiary i stara się dostrzec, w jaki sposób odnosi się ona do jego osobistego losu tu i teraz, do jego wewnętrznej kondycji, do jego wiary. Stara się także wejść w postawę wewnętrzną Jezusa, Maryi lub innych osób, które są powiązane z danym wydarzeniem. Nic nie przeszkadza też, aby odmawianie różańca było poprzedzone czytaniem jakiegoś innego fragmentu Pisma św. i stało się niejako kontynuacją medytacji biblijnej.

Przy takim nastawieniu modlący się przestaje zwracać uwagę na poszczególne wypowiadane słowa. Są one mu tak doskonale znane, że powtarza je bez wysiłku, niemalże automatycznie. Ale ten automatyzm staje się jedynie wtedy bezmyślnym klepaniem paciorków, jeśli modlący się błądzi wyobraźnią po innych, nie związanych z Bogiem treściach, kiedy nie stara się skupić na tajemnicach wiary. Gdyby tak było, wtedy różaniec faktycznie przestałby mieć sens i stał się jedynie zewnętrzną, pozorną modlitwą, bez większej wartości. Oczywiście każdy, kto kocha różaniec i odmawia go, wie, jak szybko pojawiają się w czasie modlitwy myśli związane z bieżącymi pracami, konfliktami, planami, itp. Ale takie rozproszenia, których się nie prowokuje i nie chce, uczą jedynie pokory i nie pomniejszają wartości tej wspaniałej modlitwy.

Szczególną formą modlitwy różańcowej jest tzw. Nowenna Pompejańska, która cieszy się w Polsce w ostatnich latach dosyć dużą popularnością. Można do niej odnieść wszystko to, co zostało powyżej powiedziane o samej modlitwie różańcowej. Wartość Nowenny Pompejańskiej nie polega na samym odmówieniu trzech części różańca: radosnej, bolesnej i chwalebnej, ale na codziennym poświęceniu w ciągu 54 kolejnych dni większej ilości czasu, niż zwykle na przebywanie w Bożej obecności i rozważaniu Jego słów i tajemnic wiary związanych z dziełem odkupienia. Jeżeli ktoś stara się tak odmawiać Nowennę Pompejańską, to jego życie duchowe i relacja z Bogiem zostaną na pewno odnowione. Niewiele sensu ma odkładanie modlitwy na koniec dnia i pospieszne odmawianie wszystkich części na raz. Warto raczej zaplanować dzień tak, by rzeczywiście wygospodarować z niego czas na poszczególne części i by na koniec dnia pozostał tylko jakiś fragment. Wprawdzie Nowenna Pompejańska związana jest z obietnicą wysłuchania i dlatego ludzie podejmują tę modlitwę modląc się w konkretnych intencjach, ale nie może tu wkraść się jakikolwiek automatyzm. Katolik, który podejmuje Nowennę Pompejańską, modląc się żarliwie w jakiejś intencji, zawsze powinien to czynić ze świadomością, że sposób i czas spełnienia przez Boga ludzkich próśb zależy właśnie do Niego i że to nie człowiek pisze scenariusz wydarzeń. Nowenna Pompejańska, ale też każda inna forma modlitwy różańcowej i jakiejkolwiek innej modlitwy, zawsze musi być modlitwą, w której modlący się przyjmuje za swoją postawę Jezusa w Ogrójcu: „Nie moja, ale Twoja, Ojcze, wola niech się stanie” (Łk 22, 42). Modlący się może być pewien, że Jego modlitwa jest słyszana i nigdy nie pozostaje daremna, również wtedy, gdy Bóg inaczej decyduje, niż człowiek się spodziewa.

Warto w czasie tegorocznego miesiąca października na nowo sięgnąć po różaniec. Gdy człowiek nauczy się nim modlić, staje się on niezastąpionym towarzyszem drogi w każdych, a szczególnie w tych najtrudniejszych chwilach życia. Wchodzenie w przestrzeń, jaką otwiera dla nas odmawianie różańca, uspokaja, wycisza i odnawia w sercu głębokie przekonanie, że Bóg nigdy o mnie nie zapomina, nawet w środku mojego życiowego chaosu.         

                                                                                         Marian Machinek MSF