Francja abortuje siebie samą

W dniu 4 marca 2024 obie izby francuskiego parlamentu na wspólnym posiedzeniu zdecydowały o wpisaniu do francuskiej konstytucji nowego paragrafu: „Ustawa określa warunki korzystania z przysługującej kobiecie swobody dobrowolnego przerwania ciąży”. Ogromna większość, bo ponad 700 deputowanych zadecydowało, że istnieje prawo do aborcji, a więc do zabicia człowieka na pierwszym etapie jego istnienia. Tym samym Francja stała się pierwszym krajem świata, który podniósł aborcję do rangi praw człowieka. Po głosowaniu świętowano tę decyzję jako wielki tryumf demokracji, a wieża Eiffla, symbol Paryża, została odświętnie podświetlona. Prezydent Macron stwierdził natomiast, że w ten sposób Francja stała się światowym liderem w zakresie przestrzegania praw kobiet i że życzyłby sobie, by decyzja francuskiego parlamentu stała się dla innych krajów inspiracją do podjęcia podobnych kroków.

Jeszcze kilka dekad temu oburzano się na Jana Pawła II, kiedy mówił o powstawaniu coraz bardziej agresywnie propagowanej cywilizacji śmierci. Krok francuskich deputowanych w dramatyczny sposób potwierdza jednak tę diagnozę polskiego papieża. Chociaż dotychczasowe regulacje prawne w Europie i Ameryce Północnej dotyczące aborcji były raczej liberalne, nigdzie jednak nie traktowano aborcji jako prawa kobiety, będącego częścią powszechnych praw człowieka. Raczej zgodę na legalną aborcję uzasadniano nadzwyczajną sytuacją, jaką miał być witalny i nierozerwalny związek matki z dzieckiem w okresie płodowym. Miała to być – w myśl uzasadnień ustawodawców – „sytuacja wyższej konieczności”, która sprawiała, że państwo nie mogło w nią ingerować, pozostawiając decyzję o podjęciu przerwania ciąży kobiecie. Prawa dziecka poczętego, jeżeli w ogóle mówiło się o nich, były traktowane jako nie dorównujące prawu kobiety do samostanowienia. Już to uzasadnienie było wysoce problematyczne, nie brało bowiem zupełnie pod uwagę faktu, że po obu stronach konfliktu jest żyjący człowiek, który ma takie same prawa.

Coraz większa wiedza z zakresu embriologii sprawiła, że nie sposób już dziś w poważny sposób mówić o ludzkim embrionie czy płodzie jako „grudce komórek” lub też części ciała kobiety. Jednak na początku XXI w. sytuacja zaczęła się o tyle radykalizować, że debaty naukowe i etyczne dotyczące statusu embrionu czy płodu ludzkiego zostały odsunięte jako ostatecznie niekonkluzywne. Ich miejsce zajęła pragmatyczna polityka, i to taka, które opiera się na koncepcji prawnego pozytywizmu. Oznacza ona, że zgromadzenia parlamentarne w podejmowaniu swoich uchwał nie są związane żadnymi etycznymi lub prawnymi ograniczeniami i mogą uchwalić wszystko, pod warunkiem że mieści się to w tym, co uchodzi za etycznie akceptowalne w mentalności głównego światowego nurtu kulturowego, propagowanego intensywnie przez organizacje międzynarodowe. Parlamenty, które zrobią krok w tym kierunku, są chwalone jako liderzy demokracji. Te natomiast, które podejmują decyzje odmienne od oczekiwanych przez mainstream są piętnowane, aż do wykluczenia, np. przez ograniczenie dostępu do środków finansowych.

Dramatyczny będzie wpływ decyzji francuskiego parlamentu na pracowników służby zdrowia. W wielu krajach już dziś ogranicza się lub całkowicie unieważnia przyznane wcześniej lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom służby zdrowia klauzule sumienia, dzięki którym mogli odmówić udziału w zabiegach aborcji. Nie tak dawne deklaracje, jak np. Rezolucja Rady Europy Nr 1763/2010, w myśl której „Żadna osoba, szpital ani instytucja nie może być w żaden sposób zmuszana, czyniona odpowiedzialną lub dyskryminowana z powodu odmowy przeprowadzenia, umożliwienia, asystowania lub przyjęcia w celu aborcji, dokonania sztucznego poronienia lub eutanazji lub innego działania, które mogłoby doprowadzić do śmierci ludzkiego płodu lub zarodka, niezależnie od powodu”, odchodzą do lamusa. Tam gdzie aborcja zostaje podniesiona do rangi prawa kobiety, odmowa uczestnictwa w niej może być traktowana jako naruszenie praw człowieka, a sądy zaczną taką odmowę kwalifikować jako „traktowanie pacjenta ze szczególnym okrucieństwem”, co sporadycznie już w przeszłości miało miejsce. Decyzja francuskiego parlamentu nie pozostanie bez wpływu także na inne kraje Europy. Szczególnie w takich krajach jak Polska, gdzie respektuje się w znacznej mierze prawo dziecka poczętego do życia, zwiększy się medialny i propagandowy nacisk zmierzający do liberalizacji aborcji. Rządzący Polską od 2024 r. wpisali sobie sami to dążenie do sztambucha, można więc oczekiwać agresywnej propagandy zmierzającej do tego, by Polska dołączyła do „postępowych” krajów Europy.

Całkowita liberalizacji aborcji jest wyrazem mentalności antynatalistycznej, która ostatecznie musi doprowadzić do zestarzenia się cywilizacji europejskiej i jej upadku. Trudno nie przyznać racji kard. Robertowi Sarahowi, który stwierdził, że „cywilizacja zachodnia przeżywa śmiertelny kryzys. Osiągnęła granice autodestrukcyjnej nienawiści. Podobnie jak w epoce upadku Rzymu, elity troszczą się wyłącznie o to, jak uczynić swe życie jeszcze bardziej luksusowym, a lud jest usypiany przez coraz bardziej wulgarne rozrywki”.

Niestety, lista „postępowych” inicjatyw prezydenta Emmanuela Macrona nie kończy się na wpisaniu aborcji do francuskiej ustawy zasadniczej. Niemalże równolegle do tej kwestii Macron przedstawił projekt legalizacji eutanazji we Francji. Zasługuje on niewątpliwie na osobne omówienie, tutaj warto jedynie wspomnieć, że zapowiedź francuskiego prezydenta jest klasycznym przykładem redefinicji pojęć, która stanowi ulubioną taktykę ponowoczesnych inżynierów społecznych, konstruujących nowy wspaniały – post-chrześcijański – świat. Jak określił to Emanuel Macron, legalizacja eutanazji ma być we Francji wyrazem ….. braterstwa. Cywilizacja śmierci prezentuje się dzisiaj w trójkolorowej fladze.

Ks. Marian Machinek MSF