Chociaż wizycie papieża Franciszka w Belgii nie towarzyszyło jakieś specjalne zainteresowanie medialne, była ona z wielu względów wyjątkowa. Jak nigdy dotąd ujawniło się w jej czasie zderzenie intelektualnych i duchowych światów oraz diametralnie różnych wersji chrześcijaństwa. Szczególne były w tym kontekście dwa wydarzenia, na które warto zwrócić uwagę. Pierwsze miało miejsce na Uniwersytecie Lowańskim, najstarszym działającym uniwersytecie katolickim na świecie, który w 2025 r. będzie obchodził 600-lecie swojego istnienia. Od lat 60tych ubiegłego wieku składają się na niego dwie uczelnie: Katholieke Universiteit Leuven dla studentów niderlandzkojęzycznych oraz francuskojęzyczny Université Catholique de Louvain w Louvain-la-Neuve. Właśnie w tej ostatniej uczelni papież spotkał się ze społecznością akademicką.
Obok innych tematów, w swoim przemówieniu Franciszek odniósł się m. in. do kwestii roli i znaczenia kobiet w Kościele i społeczeństwie. Powiedział, że to, „co jest kobiece, nie jest sankcjonowane przez konsensus czy ideologie”. Podkreślił, że to właśnie kobieta znajduje się w sercu tajemnicy zbawienia człowieka: Bóg przychodzi na świat poprzez zgodę Maryi. W tym kontekście papież stwierdził, że „kobieta jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem. Dlatego kobieta jest ważniejsza od mężczyzny, ale jest źle, gdy kobieta chce być mężczyzną”. Właściwie papież zawarł w tych kilku zdaniach swojego przemówienia kluczowe elementy chrześcijańskiej antropologii, wraz z jej odniesieniem do stworzonej przez Boga ludzkiej natury oraz do odmienności i nieredukowalności do siebie wzajemnie mężczyzny i kobiety.
Właśnie te słowa zostały jednak ostro skrytykowane przez władze uniwersyteckie w pisemnym komunikacie przesłanym do mediów tuż po wizycie papieża. Chociaż podkreślono w nim uznanie dla papieskiego zaangażowania w kwestii ekologii, to wyrażono również dezaprobatę dla konserwatywnego stanowiska papieża na temat roli kobiet, które uznano za konserwatywne, deterministyczne i umniejszające. Podkreślono też inkluzywność uniwersytetu, który powinien zwalczać seksistowską przemoc oraz umożliwiać rozwój każdej osobie, niezależnie od jej płci i orientacji seksualnej. Kościół także, jak stwierdzono w komunikacie, powinien podążać tą drogą.
Drugim wydarzeniem była nieplanowana wcześniej wizyta papieża przy grobie króla Belgów Baldwina I (1930-1993). Jest on kandydatem na ołtarze, co Franciszek podkreślił, apelując o podjęcie inicjatywy w tym kierunku. Niezłomna wiara monarchy ukazała się szczególnie wtedy, gdy w 1990 r. odmówił podpisania ustawy liberalizującej aborcję, a ponieważ jako król był do tego zobowiązany, ustąpił z tronu, uznając siebie samego za niezdolnego do sprawowania władzy. Franciszek opisał ten akt bardzo jednoznacznie, mówiąc, że król ustąpił z tronu, by nie podpisać ustawy o zabójstwie. Papież wezwał też Belgów, by patrzyli na ten przykład monarchy w czasie, „gdy uchwalane są kryminalne ustawy”. Już sama nieustalona wcześniej z władzami wizyta papieża u grobu króla, a jeszcze bardziej słowa, jakie Franciszek przy tej okazji wypowiedział, tak dalece zirytowały rządzących w Belgii, że premier tego kraju wezwał nuncjusza apostolskiego, by wyrazić mu swoje oburzenie, a w parlamencie określił słowa papieża jako niedopuszczalne. Jak stwierdził, Belgia nie potrzebuje lekcji o tym, jak ma wyglądać tamtejsze prawo.
Obydwa te wydarzenia pokazują zderzenie się papieża z postacią katolickiej kultury, którą można by określić jako post-katolicyzm. Dzięki swojej katolickiej historii, która wydała w przeszłości wiele błogosławionych owoców, istnieje w Belgii, jak również w belgijskiej kulturze, wiele katolickich motywów i przekonań. Jednak w kluczowych kwestiach, jakimi są ochrona życia, ale także ochrona małżeństwa i rodziny, większość tego społeczeństwa opowiada się za rozwiązaniami, które z katolicką wiarą nie mają wiele wspólnego. Są one raczej elementami tego, co Jan Pawel II nazwał „cywilizacją śmierci”. Należą do nich absolutyzacja autonomii jednostki, pokazująca się szczególnie w zgodzie na aborcję i eutanazję, a także promowanie genderowego spojrzenia na płeć i związane z tym poparcie dla postulatów radykalnej autokreacji, charakterystycznych dla ideologii LGBT. Przekonania te są tak silne, że wytwarzają coś w rodzaju laickich „dogmatów”, które stają się głównymi nurtami w badaniach naukowych i są postrzegane jako standardy, z których nie wolno rezygnować. Każdy, kto odważy się je zanegować, musi liczyć się z ostrym sprzeciwem, nawet jeśli byłby Biskupem Rzymu.
W taki sposób jest też kształtowana polityka edukacyjna, wraz z uniwersyteckim curriculum. Uniwersytet przestaje w tym rozumieniu być tyglem, w którym zderzają się różne spojrzenia na rzeczywistość, by w ramach debaty na argumenty wzajemnie badać ich przydatność i poprawność. Jest on raczej coraz bardziej instrumentem ideologicznym, a sprzeciw wobec takiego podejścia nie jest tolerowany. Zjawisko to staje się jeszcze bardziej dramatyczne, gdy dotyka uniwersytetu powstałego na mocy bulli papieża Marcina V i uchodzącego przez sześć stuleci za uczelnię katolicką.
Ks. Marian Machinek MSF