Kto przed dwudziestu laty świadomie przeżywał te wydarzenia, doskonale rozpoznaje, że zestaw cyfr: 21.37 oznacza godzinę, w której życie Jana Pawła II. dobiegło końca. Arcybiskup Leonardo Sandri, który krótko potem zwrócił się do zgromadzonych na Placu Świętego Piotra tłumów, poinformował, że Ojciec Święty odszedł do domu Ojca. Cisza, jaka wtedy zapadła w tłumie modlących się, nieskrywane, szczere łzy, a potem nie milknące oklaski były początkiem całego ciągu niezwykłych wydarzeń, jakie nastąpiły po śmierci polskiego papieża. Trudno się dziwić, że właśnie w ten sposób: „21.37” został zatytułowany dokumentalny film Janusza Pilisa, opowiadający o reakcjach pojedynczych osób, całych społeczności, a nawet narodów po śmierci Jana Pawła II. Nie są przesadą stwierdzenia, że był to moment „wielkiego zatrzymania”. Wielu obserwatorów pisało o wrażeniu, że właśnie dzieje się coś, co ich przerasta. Kłótnie, nie tylko polityczne, ale i rodzinne czy grupowe, przygasły w tym czasie. Odczuwało się też niezwykłą wieź i jedność ponad wszelkimi podziałami. Dotyczyło to szczególnie Polaków.
Chociaż nadzieje na to, że śmierć Jana Pawła II zapoczątkuje jakościową zmianę w polskim życiu społecznym, a przede wszystkim w polskiej polityce, nie sprawdziły się, a istniejące podziały i wulgaryzacja dyskursu społecznego uległy nawet zaostrzeniu (szczególnie po katastrofie smoleńskiej w 2010 r.), to jednak traktowanie tego doświadczenia jedynie w kategoriach chwilowej emocjonalnej egzaltacji z pewnością nie odpowiada prawdzie. Przeżycie żałoby po Janie Pawle II głęboko naznaczyło tych, dla których był on duchowym przewodnikiem lub chociażby znaczącą postacią w historii naszego narodu. Nieuprzedzone spojrzenie na Jana Pawła II z perspektywy dwudziestu lat jakie upłynęły od jego śmierci jeszcze dobitniej pokazuje wyjątkowość tej osoby. Dzięki długiemu pontyfikatowi potrafił on nadać wierze katolickiej nową dynamikę.
Gdyby chciało się scharakteryzować życie Jana Pawła II jednym słowem, to można powiedzieć, że było to spójne życie, życie zintegrowane wokół wiary w Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka i wokół głoszenia słowem i życiem Jego niezłomnej miłości do człowieka. Ta spójność osobowości polskiego papieża stanowiła dla wielu wierzących punkt odniesienia i oparcia oraz źródło nadziei. Dla wielu wierzących Jan Pawel II stał się rzeczywiście „skałą schronienia”, dla krytyków był natomiast „kamieniem odrazy”. Krytyka jego nauczania, podejmowanych decyzji i stylu sprawowania urzędu papieskiego, która w środowiskach liberalnych była wyrażana już za życia polskiego papieża, a nasiliła się w dekadę po jego, śmierci, nie potrafiła jednak zaćmić jego zasług i pomniejszyć świętości jego życia.
W dwudziestą rocznicę jego śmierci warto raz jeszcze wydobyć i rozważyć niewielki wątek z nauczania Jana Pawła II, który dotyczy także osobiście jego samego. Chodzi o sposób, w jaki Jan Paweł II mierzył się z myślą o nadchodzącym kresie własnego życia. Jego autorefleksja dotycząca tej tematyki została w przejmujący sposób zawarta w Liście do Osób w Podeszłym Wieku, ogłoszonym w 1999 r., prawie sześć lat przed śmiercią papieża. Papież zwraca się w nim do osób w podeszłym wieku jak do swoich równolatków, a jego analiza blasków i cieni „jesieni życia” nosi wyraźne autobiograficzne motywy. Papież z wielką oczywistością używa określenia „my, ludzie starzy” (nr 14). Wielu osobom w tym wieku szczególnie trudna wydaje się myśl o nadchodzącym „zmierzchu”, czyli zbliżającej się śmierci, tym bardziej, że pytanie o sens śmierci znajduje współcześnie wiele pesymistycznych odpowiedzi. Jan Paweł II ich nie podziela, wskazując na nadzieję, jaka płynie z Ewangelii: „Chrystus, przekroczywszy bramy śmierci, objawił życie trwające poza jej granicą, na owym nie zbadanym przez człowieka terytorium, którym jest wieczność” (nr 15).
Ta nadzieja pozwala Janowi Pawłowi II wyrazić wspaniałą pochwałę życia, które warto przeżyć do końca. „Mimo ograniczeń mego wieku – pisze – bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć. Dziękuję za to Bogu!” (nr 17). Słowa te nabierają niezwykłej mocy, gdy weźmie się pod uwagę, że zostały napisane w czasie, gdy papież był już mocno naznaczony chorobą Parkinsona. Jej zewnętrzne objawy, których Jan Paweł II nigdy nie ukrywał, były szeroko komentowane w mediach. I właśnie dlatego nie ulega wątpliwości, że decyzja papieża nie retuszowania chorobowych objawów i rezygnacji z konstruowania czegoś, co dzisiaj określa się „wizerunkiem medialnym”, dodała odwagi wielu osobom starszym do twórczej obecności w przestrzeni społecznej, mimo widocznych dla otoczenia dolegliwości wynikających z choroby i starości.
W afirmacji życia, jaką wypowiada Jan Paweł II, nie ma cienia zgorzknienia czy wycofywania się z dotychczasowej aktywności, gdyż – jak powiada – „pięknie jest służyć do końca sprawie Królestwa Bożego”. Jednak nie kończy on swojej refleksji na pochwale życia, ale spogląda z wielką nadzieją na jego kres: „Zarazem […] głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do siebie – z życia do życia!” (nr 17). Na tym właśnie polega konsekwentnie chrześcijańskie podejście do śmierci: łączy ono w sobie zarówno afirmację ziemskiej egzystencji, jak i nadzieję na życie, które trwa wiecznie.
List do osób w podeszłym wieku kończy się modlitwą, w której Jan Paweł II prosi dla wszystkich wierzących o łaskę powitania chwili ostatecznego „przejścia” z pokojem w sercu, nie żałując niczego, co przyjdzie porzucić. Takie też były ostatnie chwile życia tego niezwykłego człowieka, które na nowo zostały przywołane w pamięci w dwudziestą rocznicę jego śmierci, 2 kwietnia 2025 o godzinie 21.37.
Ks. Marian Machinek MSF