Eucharystia w cieniu koronawirusa

Rok duszpasterski 2019/2020 jest w polskim Kościele obchodzony pod hasłem „Oto wielka tajemnica wiary”. Ma on być pierwszym z trzech kolejnych lat, które będą poświęcone Eucharystii. Zapewne nikt z grona tych, którzy zadecydowali, że Kościół w Polsce będzie starał się w najbliższych latach pogłębić pobożność eucharystyczną, nie przypuszczał, że temat ten w kontekście pandemii koronawirusa stanie się tak bardzo aktualny, a nawet będzie przedmiotem ostrej kontrowersji. Ograniczenie dostępu do Eucharystii oraz udzielenie długotrwałej dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej Mszy św., jest szokiem, który musi zostać dopiero wbudowany w świadomość polskich katolików. Może to się okazać tym trudniejsze, że media społecznościowe zapełniły się wypowiedziami rzekomych obrońców Eucharystii, którzy odsądzają od czci i wiary decyzje hierarchów kościelnych i czynią siebie samych (powołując się na mniej czy bardziej wiarygodne objawienia prywatne) arbitrami w sporze o właściwe – bo płynące z głębokiej wiary – zachowanie w stosunku do Eucharystii w czasie trwania pandemii. Jednocześnie jednak, jak to bywało wielokrotnie w poprzednich wiekach, każda taka ostra kontrowersja stanowi szansę na odnowienie i pogłębienie prawdziwie katolickiej wiary i pobożności.

Warto wskazać chociażby na trzy tematy tego aktualnego eucharystycznego sporu. Pierwszym jest przyjmowanie Komunii św. na rękę. Zapewne katolicy pierwszego chrześcijańskiego tysiąclecia z wielkim niedowierzaniem przysłuchiwaliby się tej kontrowersji, gdyż wtedy w ten właśnie sposób, tzn. na skrzyżowane dłonie, ułożone jak tron, przyjmowano eucharystycznego Jezusa. Oczywiście sposób przyjmowania Komunii św. zależy od osobistej pobożności i dlatego nie powinien być w ogóle przedmiotem sporu. Zmagać się należałoby jedynie o to, czy ktoś godnie, czy niegodnie, czyli w stanie łaski uświęcającej czy też w świadomości popełnionego grzechu śmiertelnego, przyjmuje Eucharystię. Tam, gdzie ktoś przyjmuje Jezusa czystym sercem i z zachowaniem szacunku w zewnętrznych gestach, sposób Jego przyjęcia jest drugorzędny: zarówno język, jak i dłoń stanowią część tego samego ludzkiego ciała, którym Bóg nie gardzi. Powinno to być tym bardziej oczywiste w kontekście tego, że w katolickich wspólnotach neokatechumenalnych, których statuty zatwierdził ostatecznie papież Benedykt XVI, Eucharystię przyjmuje się na rękę od dziesięcioleci.

Z tym problemem związana jest druga kwestia: czy zalecenie, by w czasie epidemii koronawirusa przyjmować Komunię św. na rękę, nie jest znakiem braku wiary? Pytanie to zostało w całej ostrości wyartykułowane w nośnym haśle: Czy Jezus może zarażać? Każdy wrażliwy katolik natychmiast odpowie: Oczywiście, że nie! Czy jednak można stwierdzić, że w czasie przyjmowania Komunii św. w ogóle nie może dojść doz zakażenia wirusem? Warto w tym kontekście przypomnieć niezmienną od dwu tysiącleci naukę Kościoła. Po przeistoczeniu w czasie Mszy św. chleb staje się rzeczywiście Ciałem Chrystusa, a wino staje się Krwią Chrystusa, tzn., że pod postacią chleba i wina jest obecny żywy Chrystus i to tak długo, jak długo te postacie w swojej normalnej formie istnieją. Jednak – i to trzeba obecnie bardzo mocno wierzącym przypomnieć – przeistoczenie nie odbiera niczego z fizycznych właściwości konsekrowanego chleba i wina: w wyniku konsekracji nie zmienia się smak, nie zmienia się wygląd, nie zmienia się fizyczne działanie na ludzki organizm. I stąd dla alergików, używa się hostii bezglutenowych, a wypicie zbyt wielkiej ilości Krwi Pańskiej spowodowałoby takie same objawy, jak nadużycie alkoholu. Skoro fizykalne możliwości chleba i wina w wyniku przeistoczenia się nie zmieniają, to nie zmieniają się także ich możliwości wchodzenia w interakcję z otoczeniem. Gdy w czasie wielkich celebracji pod gołym niebem w wyniku ulewy Święta Hostia zamoknie, to może się skleić w kielichu z innymi komunikantami lub nawet po prostu rozpuścić w wodzie tak samo, jak hostia niekonsekrowana. Ktoś powie, że Chrystus może przecież uczynić cud i przeszkodzić w przekazaniu koronawirusa w związku z przyjmowaniem Eucharystii. To prawda. Jako wierzący jesteśmy mocno przekonani, że może. Ale czy naprawdę będziemy sądzić, że będzie to czynił na zawołanie tych, którzy chcą pokazać światu, że pandemia ich nie dotyczy, bo mają rzekomo tak mocną wiarę? Takie nastawienie byłoby niczym innym, jak wystawianiem Pana Boga na próbę, wielokrotnie potępionym przez słowo Boże.

I wreszcie trzeci zarzut, zgodnie z którym pasterze Kościoła tak przestraszyli się koronawirusa, że zamknęli Kościoły i przestali sprawować Eucharystię. Niektórzy widzą w tym jakiś demoniczny spisek, w który dał się wmanewrować Kościół, wskutek którego na świecie prawie ustało sprawowanie  Eucharystii. Trzeba jasno powiedzieć, że zarzut zaprzestania Eucharystii jest po prostu nieprawdziwy. Nigdzie, gdzie do tej pory sprawowano Eucharystię, nie zaprzestano jej sprawowania. Kościół nadal sprawuje Eucharystię w każdym parafialnym kościele. Ograniczona została natomiast jej dostępność dla wiernych. Nie ulega wątpliwości, że dla wielu osób, których porządek dnia zawierał także uczestnictwo w codziennej Eucharystii, jest to doświadczenie niezwykle bolesne. Jednak jest w nim też ogromna szansa odnowienia świadomości, że obecność Chrystusa towarzyszy nam wszędzie i że osobista, serdeczna relacja z Nim jest możliwa, nawet wtedy, gdy z różnych racji – chociażby z racji pandemii – nie można przystąpić do Komunii św. tak często, jak by się pragnęło. Warto w tym kontekście przywołać także praktykę Komunii św. duchowej. Jest ona szczerym aktem woli, mocą którego człowiek otwiera się na obecność Chrystusa i tęskni za Nim, prosząc, by Chrystus objął w posiadanie serce, umysł i całą osobę. Doświadczenie tego niespodziewanego „postu eucharystycznego”, jakie przeżywa obecnie tak wielu katolików świeckich, może być zbawienne, jeśli doprowadzi do odnowienia świadomości, że celebracja Eucharystii nie jest po prostu zawsze dostępnym rytuałem, ale szczególną formą spotkania z żywym Chrystusem, którą należy o wiele bardziej cenić, niż czyniliśmy to dotychczas.

Kto wie, czy poprzez pandemię koronawirusa nie przeżyjemy o wiele głębszych rekolekcji eucharystycznych, niż gdybyśmy po prostu przeczytali przygotowane na ten rok eucharystyczny materiały?

Marian Machinek MSF