Kiedy Jan Paweł II na przełomie tysiącleci zaczął mówić o „kulturze śmierci”, która wytwarza „cywilizację śmierci”, oskarżano go o sianie defetyzmu, o kompletne niezrozumienie dynamiki postępu społecznego, o wstecznictwo i nieuleczalny konserwatyzm. Niestety, okazuje się, że jego prorocze słowa były aż nadto prawdziwe. „Niestety” – bo zapewne sam Jan Pawel II chętnie przyznałby, że się pomylił, gdyby stało się inaczej, niż przewidywał. Tymczasem pojawiają się coraz to nowe sygnały wskazujące, że polski papież miał rację. Jednym ze znamion „cywilizacji śmierci” jest to, że zamachy na ludzkie życie nie są już dokonywane w kontekście brutalnej, ściganej przez ustawodawstwo i potępianej przez opinię publiczną przemocy, ale zyskują otoczkę czynów niemalże szlachetnych i w coraz to większym stopniu są sankcjonowane przez prawo państwowe.
Przepowiednia Jana Pawła II przychodzi niemalże automatycznie na myśl w kontekście takich wydarzeń, jak śmierć dwóch niemieckich ikon show-businessu – bliźniaczych sióstr Alice und Ellen Kessler. W naszym kraju siostry Kessler nie były aż tak szeroko znane, jak w Niemczech, gdzie rozpoczęła się i rozwinęła się ich kariera (jej kulminacją był własny program telewizyjny) lub też we Francji lub we Włoszech gdzie stały się niezwykle popularne jako tancerki, piosenkarki i gwiazdy programów rozrywkowych. Ich kariera przypadła na czas powojennego cudu gospodarczego w Niemczech. Ich twórczość towarzyszyła społeczeństwu, które po bolesnych doświadczeniach wojny w niezwykle krótkim czasie zaczęło cieszyć się luksusem i nieskrępowaną wolnością oraz doświadczać konsumpcyjnego szczęścia. Siostry Kessler ucieleśniały w swojej twórczości tę powojenną epokę wolności, dobrobytu i wiecznej zabawy. Nigdy nie założyły własnych rodzin, deklarując wielokrotnie, że nie żałują, iż nie wyszły za mąż i nie mają własnych dzieci.
17 listopada 2025 roku 89-letnie siostry Kessler zostały znalezione martwe w swoim domu w Grünwald na Bawarii i – jak się okazało – zmarły śmiercią samobójczą, wspomagane w akcie odebraniu sobie życia przez osoby trzecie. Kluczową rolę w tym wydarzeniu odegrała organizacja o nazwie Niemieckie Towarzystwo Humanistycznego Umierania (DGHS – Deutsche Gesellschaft für Humanes Sterben). Jej aktywiści potwierdzili, że siostry należały do tej organizacji i od dłuższego już czasu konsultowały z nią możliwość popełnienie samobójstwa. Same też wyznaczyły datę i w wybranym przez siebie dniu, dzięki wsparciu aktywistów z DGHS, wspólnie odebrały sobie życie.
Ze statystyk wynika, że od 2020 roku, w którym w Niemczech wprowadzono prawo depenalizujące pomoc w samobójstwie, liczba osób korzystających z tej możliwości rośnie. Depenalizacja oznacza, że pomoc w samobójstwie pozostaje niekaralna. Osoby podejmujące akty samobójcze z pomocą innych podają jako powód takiej decyzji chroniczną chorobę oraz „wyczerpanie życiem”. Są to w większości osoby w podeszłym wieku, dlatego miejscem dokonania samobójstwa bywają nierzadko domy opieki. Katolickie placówki tego typu w Niemczech, jak dotąd, zdecydowanie odmawiały zgody na dokonywanie wspomaganego samobójstwa na ich terenie. Aktywiści DGHS już zapowiadają, że podejmą kroki prawne przeciw takim placówkom. W ten sposób osoby, instytucje i organizacje opowiadające się za ochroną życia ludzkiego jako wartości fundamentalnej mogą zostać oskarżone o naruszanie prawa potencjalnych samobójców do samostanowienia.
Okoliczności śmierci sióstr Kessler pokazują dramatyczną erozję wartości życia ludzkiego. Nie jest ono już wartością fundamentalną, która byłaby punktem odniesienia dla moralności społecznej oraz nienegocjowalną podstawą solidarności społecznej, jak też stanowiłaby zobowiązujący punkt odniesienia dla instytucji państwowych i systemu prawnego. Życie zostaje zredukowane do rangi wartości co najwyżej opcjonalnej, a do tego jest traktowane jako własność człowieka, analogicznie do rzeczy, które posiada. To autonomia jednostki staje się wartością najwyższą. Sytuacja, w której jednostka chce się targnąć na własne życie była do tej pory traktowana jako symptom chorobowy lub też przejaw ostrego kryzysu osobowościowego, wobec którego otoczenie i państwo mają obowiązek – przynajmniej na jakiś czas – chronić taką osobę przed nią samą, do czasu odzyskania psychicznej stabilności. Wobec dokonanych w niektórych państwach europejskich nowelizacji prawa depenalizujących wspomagane samobójstwo (poza Niemcami zrobiła to także Austria), otoczenie – przy przyzwalającej pasywności państwa – staje się współsprawcą ataków na życie potencjalnego samobójcy.
Nie jest to jedynie marginalna, ale wręcz fundamentalna zmiana, dokonująca się nie tylko w ustawodawstwie, ale także w mentalności społecznej. Musi ona doprowadzić do rozpadu dotychczasowych form solidarności społecznej, np. opieki zdrowotnej. System składek zdrowotnych można w pewnym uproszczeniu opisać jako umowę społeczną, w ramach której wszyscy wpłacają do wspólnej kasy, by ze zgromadzonych pieniędzy mogli korzystać szczególnie ci, których dotykają choroby. Pozostali, którzy mają to szczęście przeżyć swoje życie w relatywnym zdrowiu, nie będą mieli żadnego tytułu do wypłaty pieniędzy, które przez dziesięciolecia wkładali do systemu, ale z nich nie musieli skorzystać. Przypadły one bowiem w udziale innym – bardziej potrzebującym. Jeżeli jednak życie (a więc i zdrowie) stają się jedynie wartościami opcjonalnymi, to w imię czego miałoby się je ratować za cenę dużych nakładów finansowych, skoro człowiek może je potem w majestacie prawa odrzucić?
„Cywilizacja śmierci” rozpoczyna na dobre swój ponury pochód.
Ks. Marian Machinek MSF
