Męczenniczki czasów czerwonego bezprawia

Ludzkość od wieków próbowała „ucywilizować” wojnę, ustanawiając nie tylko ius ad bellum („prawo do wojny” – zasady decydujące o tym, kiedy wojna jest usprawiedliwiona), ale także ius in bello („prawo wojenne” – zasady, jakich strony konfliktu zbrojnego powinny przestrzegać, kiedy wojna już wybuchnie). Zazwyczaj jednak walczące strony bardzo szybko zapominają o wcześniej ratyfikowanych postanowieniach. Jakiekolwiek humanitarne hamulce przestają działać szczególnie wtedy, gdy żołnierze mają subiektywne przekonanie, że stoją po właściwej stronie historii, wzmocnione jeszcze przez poczucie bezkarności (bo zwycięzców się ponoć nie sądzi!). Mimo tych powtarzających się w każdej wojnie schematów, zachowanie żołnierzy Armii Czerwonej na terenach ówczesnych Prus Wschodnich w pierwszych miesiącach 1945 r. przekroczyło wszystkie ludzkie i moralne granice.

Radziecka armia okazała się na tych terenach armią gwałcicieli i morderców. Ich ofiarami stała się ludność cywilna, szczególnie kobiety od najmłodszych do bardzo już wiekowych (w jednej ze zbiorowych zbrodni w tym czasie na Warmii najmłodsza zgwałcona kobieta miała 8 lat, a najstarsza – 84). Do tych niebywałych okrucieństw doprowadziła z jednej strony komunistyczna ideologia, powiązana z indoktrynacją, zgodnie z którą jakikolwiek objaw litości wobec ludności niemieckiej, szczególnie wobec kobiet, był traktowany niemalże jako zdrada. Z drugiej strony przyczyną było zezwolenie, a nawet nacisk ze strony dowódców, aby możliwie wszyscy żołnierze uczestniczyli w krwawych orgiach zbiorowej zemsty. Opóźniona ewakuacja ludności niemieckojęzycznej z terenów dzisiejszych Mazur i Warmii sprawiła, że całe kolumny uciekinierów dostawały się pod ostrzał sowieckich samolotów, a ci, którzy natknęli się na oddziały Armii Czerwonej czekał jeszcze gorszy los. Zgodnie z późniejszymi statystykami liczba zgwałconych przez czerwonoarmistów kobiet w 1945 r. na terenach niemieckich sięgała dwóch milionów.

Okrutny los stał się też udziałem dziesiątek sióstr zakonnych należących do zgromadzenia sióstr katarzynek. W ostatnich miesiącach wojny zginęły w różnych okolicznościach 102 siostry z tej wspólnoty zakonnej. W dniu 31 maja 2025 w Braniewie odbyła się beatyfikacja s. Christophory Marty Klomfass oraz jej czternastu współsióstr, członkiń  zgromadzenia św. Katarzyny. To typowo warmińskie zgromadzenie zostało założone w Braniewie w 1571 r. przez bł. Reginę Protmann. Stało się ono pierwszym w Kościele katolickim żeńskim zgromadzeniem kontemplacyjno-czynnym, które powstało na fali odnowy życia katolickiego mocno osłabionego przez Reformację. Mocny impuls do tej odnowy dał Sobór Trydencki. Do celów zgromadzenia należały opieka nad ubogimi i opuszczonymi, szczególnie służba chorym, ale także kształcenie dziewcząt (siostry prowadziły kilkanaście szkół podstawowych oraz internatów dla dziewcząt), jak i troska o świątynie, szaty i paramenty liturgiczne dla jak najbardziej godnego sprawowania liturgii.    

Większość sióstr-męczenniczek pochodziło z Warmii, z lokalnych, przeważnie niemieckojęzycznych rodzin, na co wskazują ich nazwiska. Praca sióstr była ograniczana i poddawana restrykcjom już w okresie przedwojennym, a jeszcze bardziej po wybuchu wojny, kiedy władze nazistowskie nakazały zamknięcie wielu placówek prowadzonych przez siostry. W czasie chaotycznej ucieczki niemieckiej ludności cywilnej w ostatnich miesiącach wojny niektóre siostry towarzyszyły uchodźcom, a inne pozostały ze swymi podopiecznymi, dziećmi i osobami w podeszłym wieku, niezdolnymi do podróży. Część z sióstr została zgwałcona lub zmarła w wyniku odniesionych ran, broniąc swojej godności. Inne zmarły w wyniku ciężkiego pobicia lub też wycieńczenia w sowieckich łagrach. Siostry stały się ofiarami zemsty na niemieckiej ludności cywilnej, ale także nienawiści ateistycznej ideologii do wszystkiego, co związane z wiarą chrześcijańską. Ich habity stanowiły znak wiary i moralności, z którą ideologia sowiecka walczyła z bezprzykładną bezwzględnością. Pamięć o ofierze sióstr nie zaginęła, mimo iż w całym okresie PRLu nie wolno było wspominać tych wydarzeń, a żołnierzom Armii Czerwonej stawiano pomniki jako wyzwolicielom, którzy – jak głosiła sowiecka propaganda – na ówczesnych niemieckich ziemiach zachowywali się humanitarnie i godnie. Sprawcy bestialstwa z 1945 r. nigdy nie zostali osądzeni i pociągnięci do odpowiedzialności za swoje czyny. Braniewska beatyfikacja to przywrócenie pamięci tym, które nawet w samym środku piekła na ziemi zachowały wierność temu, co święte.

Pamięć tych wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat skłania najpierw do szerokiego spojrzenia na historię Kościoła od strony ofiary krwi tych, którzy nawet w najgorszych okolicznościach ocalili wiarę i wierność Chrystusowi. Warmińskie męczenniczki dołączyły do niezliczonego grona uczennic i uczniów Chrystusa, którzy za wierność swojej wierze zapłacili najwyższą cenę. Autentyzm ich ofiary pokazuje się także w tym, że wobec okrucieństwa swych oprawców ocalili nie tylko swą wiarę, ale że Bóg pozwolił zachować ich serca od nienawiści i złorzeczenia. Okoliczności męczeństwa sióstr katarzynek pokazują jednak także ponurą prawidłowość ludzkiej historii. Tam, gdzie zostaje ona zafałszowana w imię ideologii, gdzie sprawcy okrucieństw nie są gotowi do ekspiacji, pokuty i zadośćuczynienia i nie zostaną osądzeni, tam mentalność, która doprowadziła do ich zbrodniczych czynów staje się częścią samoświadomości całych narodów. Wystarczy potem, że pojawią się sprzyjające okoliczności, a do historii ludzkiego okrucieństwa zostaje dodany nowy, ciemny rozdział.

                                                                                                                                  Ks. Marian Machinek MSF